Współczesne „terapie konwersyjne” mają wiele oblicz. Ich najbardziej popularne w wyobraźni masowej wersje – czyli tortury, egzorcyzmy czy porwania – nie są metodami najczęściej spotykanymi w rzeczywistości. Uważamy, że nadzwyczaj ważne w obliczu szerszego zagrożenia stosowaniem „terapii konwersyjnych” w Polsce jest zaznajomienie z tą tematyką osób zainteresowanych, w tym, mamy nadzieję, nie tylko osób transpłciowych, lecz także dziennikarzy, badaczy czy influencerów. To konieczne, by wiedzieć przed czym się chronić i jak popularyzować rzetelną wiedzę.
Nasz raport stawia sobie za cel zaznajomienie czytelnika z definicjami, typami i metodami stosowanymi w „terapiach konwersyjnych”, konsensusem naukowym dot. ich stosowania, obecnymi rozwiązaniami prawnymi, jak i rysem historycznym. W drugiej części raportu nadajemy praktyczny kontekst przedstawionej wcześniej wiedzy na przykładzie działalności „terapeutycznej” Marcusa i Susan Evansów. Omawiamy ich książkę Gender Dysphoria: A Therapeutic Model for Working with Children, Adolescents and Young Adults (tłum. „Dysforia płciowa: model terapeutyczny do pracy z dziećmi, młodzieżą i młodymi dorosłymi”) i udowadniamy stosowanie przez nich praktyk konwersyjnych, funkcjonalnie niemalże identycznych z obecnymi i historycznymi próbami „leczenia” homoseksualności. Zwracamy też uwagę na wystąpienia medialne małżeństwa Evansów i ich rolę w szerszym dyskursie dot. praw osób transpłciowych, jak i podmioty promujące ich model terapeutyczny. Marcus i Susan Evansowie zostali zaproszeni do Polski na 9. konferencję Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej. Przeciwko ich obecności na ww. wydarzeniu opowiedziało się Polskie Towarzystwo Seksuologiczne, Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behawioralnej, Porozumienie Rezydentów, Polskie Stowarzyszenie Studentów i Absolwentów Psychologii, jak i liczni przedstawiciele zawodów medycznych, organizacje broniące praw osób LGBTQ+ oraz osoby publiczne. Pełną listę podpisów można znaleźć tutaj.
Pragniemy, by nasz raport, dzięki zastosowaniu w praktyce zebranej przez nas wiedzy teoretycznej, umożliwiał innym łatwiejsze wykrywanie „terapeutów konwersyjnych”. Evansów używamy jako szczególnie istotnego przykładu ze względów politycznych, lecz zastosowane przez nas metody analizy są uniwersalne i replikowalne. Łączymy research medyczny i prawny z dziennikarstwem śledczym. Uważamy, że zastosowane przez nas holistyczne podejście pozwoli na szersze zrozumienie metod i osadzenia socjopolitycznego współczesnych „terapeutów konwersyjnych.”
Jednym z argumentów używanych przez propagatorów „terapii konwersyjnych” jest twierdzenie, że ich techniki nie wpisują się w definicje „terapii konwersyjnych” autorstwa środowisk medycznych, albo że środowiska medyczne nie zgadzają się z organizacjami międzynarodowymi i rzeczniczymi (które w domyśle mają być zinfiltrowane przez „trans lobby” i przez to niewiarygodne). W naszym raporcie chcielibyśmy porównać więc definicje „terapii konwersyjnych” proponowane przez organizacje prawnoczłowiecze, środowisko naukowe oraz organizacje rzecznicze zajmujące się prawami praw osób LGBTQ+ i pokazać szeroko idący konsensus pojęciowy i wzajemne korzystanie ze swoich ustaleń.
Zacznijmy od definicji zaproponowanej przez zespół niezależnego eksperta ONZ ds. orientacji seksualnej i tożsamości płciowej Victora Madrigala-Borloza na łamach dokumentu A/HRC/44/53 przedstawionego na 44. sesji Rady Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych w 2020 roku[^1].
„Terapia konwersyjna” stanowi termin parasolowy używany do opisu interwencji o różnorodnym charakterze. Bazują wszystkie na przekonaniu, że orientacja seksualna, jak i tożsamość płciowa (włączając ekspresję płciową) mogą ulec zmianie tudzież stłumieniu, gdy nie wpisują się w ramy tego, co inne podmioty w danym środowisku i czasie postrzegają jako pożądaną normę. W szczególności tyczy się to lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i różnorodnych płciowo. Takie praktyki są więc konsekwentnie ukierunkowane na zmianę orientacji z nieheteroseksualnej na heteroseksualną oraz tożsamości płciowej z transpłciowej lub różnorodnej płciowo na cispłciową.
W późniejszych akapitach Ekspert powołuje się na stanowiska Panamerykańskiej Organizacji Zdrowia (Pan American Health Organisation, PAHO)[^2] oraz Światowego Stowarzyszenia Psychiatrycznego (World Psychiatric Association, WPA)[^3] wskazującymi na brak medycznego uzasadnienia dla „terapii konwersyjnych”, łamanie praw człowieka osób pokrzywdzonych oraz niemożnośćci zmiany orientacji seksualnej.
W ramach definicji używanych w środowisku medycznym pragniemy przedstawić wydane w 2018 roku stanowisko Amerykańskiej Akademii Psychiatrii Dzieci i Młodzieży (The American Academy of Child and Adolescent Psychiatry, AACAP)[^4], które definiuje „terapię konwersyjną” w następujący sposób:
„Terapie konwersyjne” (lub „terapie reparatywne”) to interwencje mające na celu zmianę pociągu do tej samej płci lub ekspresji płciowej jednostki, w konkretnym celu promowania heteroseksualności jako docelowego rezultatu. Analogicznie, wysiłki w celu zmiany bazowej tożsamości płciowej jednostki w przypadku młodzieży doświadczającej niezgodności tożsamości płciowej z anatomicznymi cechami płciowymi były opisywane i są od pewnego czasu klasyfikowane jako rodzaj terapii konwersyjnej. Interwencje te prowadzone są w oparciu o fałszywe założenie, że homoseksualność i różnorodność tożsamości płciowych są patologiczne. Nie są. Brak patologii oznacza, że nie ma potrzeby konwersji lub innych interwencji podobnego rzędu. Ponadto istnieją dowody, że „terapie konwersyjne" zwiększają ryzyko wywołania lub zaostrzenia zaburzeń psychicznych u młodzieży, którą rzekomo mają leczyć.
Warto również wspomnieć o stanowisku Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego (American Psychological Association, APA) ws. prób zmian tożsamości płciowej opublikowanego w 2021 roku[^5]. „Terapia konwersyjna” jest w nim definiowana w sposób następujący:
Próby zmiany tożsamości płciowej (GICE) odnoszą się do szeregu technik stosowanych przez specjalistów w zakresie zdrowia psychicznego i osób niebędących specjalistami w celu zmiany tożsamości płciowej, ekspresji płciowej lub powiązanych z nimi komponentów, tak aby były zgodne z zachowaniami związanymi z rolami płciowymi, które są stereotypowo związane z płcią przypisaną przy urodzeniu, (Hill i in., 2010; SAMHSA, 2015). Oprócz jawnych prób zmiany płci jednostek zgodnie z cisnormatywnymi naciskami, GICE były również składnikiem wysiłków na rzecz zmiany orientacji seksualnej (SOCE). (…) Jednak uznanie tych technik za terapie lub leczenie jest niedokładne i niewłaściwe, ponieważ niezgodność między płcią biologiczną a tożsamością płciową sama w sobie nie jest zaburzeniem psychicznym (World Health Organization, n.d.).
Nomenklaturą pokrewną stanowisku APA posługuje się światowa sekcja ILGA (Międzynarodowego Stowarzyszenia Lesbijek i Gejów) w wydanym w 2020 roku raporcie Curbing Deception: A world survey on legal regulation of so-called „conversion therapies”[^6]:
„Terapia konwersyjna" stała się obecnie określeniem parasolowym odnoszącym się do wszystkich stałych wysiłków mających na celu zmianę orientacji seksualnej, tożsamości płciowej lub ekspresji płciowej danej osoby [przyp. tłum: stąd skrót SOGIE – sexual orientation, gender identity and expression]. Jednym z kilku aspektów wspólnych dla wszystkich praktyk zaliczanych do tej kategorii jest fakt, że wiążą się one z wysiłkami, których celem a priori jest osiągnięcie ekspresji płciowej zgodnej ze binarnymi normami płciowymi, cispłciowością i/lub heteroseksualnym pociągiem, zachowaniami i tożsamością. Innymi słowy, wysiłki te nie mają na celu zmiany danej SOGIE z jednej na drugą, tak jakby wszystkie alternatywy były sobie równe. Wręcz przeciwnie, próby te z pewnością nie są neutralne wobec SOGIE. Raczej działają na zasadzie logiki, która postrzega wszystko, co odbiega od heteroseksualnych lub cispłciowych tożsamości jako problematyczne i niepożądane. (…) jest to niezgodne z medycznym i społecznym konsensusem, szczególnie w związku z oficjalną depatologizacją ww. kategorii.
Wszystkie wymienione wyżej definicje wskazują na fakt, że „terapie konwersyjne”:
— dotyczą zarówno orientacji seksualnej, jak i tożsamości oraz ekspresji płciowej;
— opierają się na patologizacji orientacji odmiennych niż heteroseksualna i tożsamości innych niż cispłciowa;
— skupiają się na zmianie określonych zachowań, które w przypadku nienormatywnej ekspresji płciowej niekoniecznie muszą wiązać się z jasno zadeklarowaną odmienną orientacją seksualną lub tożsamością płciową (innymi słowy ofiarami „terapii konwersyjnych” mogą być też osoby cispłciowe i heteroseksualne);
W naszym raporcie w każdym przypadku używania terminu „terapia konwersyjna” stosujemy cudzysłów. Rozumowanie stojące za tym wyborem językowym znajdziemy w ww. raporcie ILGA World[^6]:
— bazowym zadaniem terapii jest leczenie problemu natury psychicznej bądź fizycznej. Określona orientacja seksualna lub tożsamość płciowa nie stanowi zaburzenia, patologii i nie podlega leczeniu;
— użycie słowa „terapia” ma semantycznie wiązać opisywane praktyki z istniejącą wiedzą medyczną podpartą badaniami naukowymi, co jest dalekie od prawdy – „terapie konwersyjne” nie są oparte na rzetelnych badaniach naukowych i nigdy nie potwierdzono ich skuteczności;
— praktyki konwersyjne obejmują szeroki wachlarz działań, które (szczególnie w przypadku wyjątkowo brutalnych metod) nie wpisują się nawet odlegle w definicję słowa „terapia”;
— człon „konwersyjna” sugeruje, że orientacja seksualna lub tożsamość płciowa mogą ulec zmianie w wyniku zastosowania zewnętrznej interwencji, co nie jest stwierdzeniem zweryfikowanym naukowo.
Do świadomości publicznej najczęściej przebijają się najbardziej drastyczne formy „terapii konwersyjnych” takie jak egzorcyzmy, gwałty naprawcze czy izolacja. Nie oznacza to, że nie istnieją inne formy „terapii konwersyjnych” i że nie są one stosowane. Sprawy takie jak wymienione wyżej są najbardziej medialne i spektakularne, zaś strategie długofalowego nadszarpywania psychiki, a nie ciała, nie znajdują takiego zrozumienia społecznego.
Dlatego też w tej części raportu chcielibyśmy przedstawić różnorodne formy, jakie mogą przybierać „terapie konwersyjne”, który to termin traktujemy parasolowo. Omawiając poszczególne typologie będziemy kolejno przedstawiać rozróżnienia wprowadzane w badaniach i raportach innych podmiotów.
Największy raport dot. „terapii konwersyjnych” skupiający się na respondentach z całego świata to raport Harmful Treatment. The Global Reach of So-Called Conversion Therapy (2019)[^7] stworzony przez organizację OutRight Action International, który omawia przypadki głównie z Afryki, Azji, Ameryki Południowej, Środkowej oraz Karaibów. Badanie skupiło się na pokazaniu głosów osób z Globalnego Południa z doświadczeniem „terapii konwersyjnych” w odniesieniu zarówno do tożsamości płciowej, jak i orientacji seksualnej.
Dane zbiorcze wskazują na to, że najpopularniejszą metodą „terapii konwersyjnej” jest indywidualna terapia mówiona (psychoterapia), a następnie modlitwa i rytuały religijne. 40.8% respondentów doświadczyło deprywacji fizycznej, zaś 35.4% terapii awersyjnej i „leczenia” w ośrodkach. 32.3% miało przyjmować leki.
Występują różnice regionalne. W krajach Afryki metody religijne stanowią najczęstszą formę „terapii konwersyjnych”, zaś w krajach azjatyckich będzie to terapia awersyjna (64% respondentów), „leczenie” w ośrodkach (59%) oraz deprywacja fizyczna i przyjmowanie leków (48%). W regionie Ameryki Południowej, Środkowej i Karaibów najpopularniejsze są metody religijne oraz indywidualna terapia mówiona (psychoterapia).
Porównując powyższy raport z opublikowanym w 2020 roku raportem „Conversion Therapy" and Gender Identity Survey stworzonym przez Stonewall UK, Gender Identity Research & Education Society, LGBT Foundation oraz Ozanne Foundation[^8] możemy zauważyć różnice w metodach „terapii konwersyjnych” pomiędzy poszczególnymi regionami Globalnego Południa, a Północą. Omawiany raport bada wyłącznie sytuacje, które zdarzyły się w Wielkiej Brytanii i dotyczyły prób zmian tożsamości płciowej respondentów. Należy zaznaczyć, że niemalże połowa z nich doświadczyła „terapii konwersyjnej” poniżej 18 r.ż. Aż 78% osób poddanych temu „leczeniu” nie ukończyła 24 r.ż.
W raporcie zostały zidentyfikowane trzy główne podgrupy praktyk: bazujące na awersji/przemocy, na psychologii oraz na religii. Badacze kładą nacisk na fakt, że choć praktyki te są oparte na wierze czy praktykach psychologicznych, to nie stanowią one nieodłącznych ich części. Najczęstsze wśród osób badanych okazały się być praktyki o charakterze psychologicznym, w tym psychoterapii, następnie zaś religijnym. Większość respondentów doświadczyła w trakcie swojego życia więcej niż jednej z metod „terapii konwersyjnych”.
Indywidualna terapia mówiona (psychoterapia) jest, mimo różnic regionalnych, najpopularniejszą formą „terapii konwersyjnej” na świecie. Nie należy postrzegać jej w kategorii czegoś pobocznego, nieistotnego, czy niedostatecznie szkodliwego. Więcej o efektach psychoterapii mówi raport It’s Torture not Therapy opublikowany w 2020 roku przez Międzynarodową Radę Rehabilitacji Ofiar Tortur (International Rehabilitation Council for Torture Victims, IRCT)[^9], największą organizację tego typu na świecie.
*Rozmowa bądź psychoterapia stanowi jedną z najczęstszych praktyk konwersyjnych. Za naszymi źródłami, praktykuje się ją w co najmniej 25 krajach. Jak wspomniano wcześniej, takie metody są używane do leczenia chorób psychicznych wskazywanych jako mające wpływ i wypaczające indywidualne wybory natury seksualnej. Niektóre z podejść psychoterapeutycznych bazują na przekonaniu, że to trauma, do której trzeba się odnieść, musi leżeć u podstaw orientacji nieheteroseksualnej czy odmiennej tożsamości. Źródła wskazują, że praktycy mogą analizować dzieciństwo czy relacje osoby poddawanej „terapii konwersyjnej”, by odszukać i zaadresować przyczynę (nienormatywności), taką jak przemoc seksualna czy konflikty w rodzinie. (…) Samo niepowodzenie psychoterapii może mieć szkodliwe skutki. Zgodnie z Oświadczeniem w Sprawie Terapii Konwersyjnej niedawno opublikowanym przez Niezależną Grupę Ekspertów Sądowych[^10], „wszystkie formy terapii konwersyjnej, w tym rozmowa lub psychoterapia, mogą powodować intensywny ból psychiczny i cierpienie [..] niepowodzenie terapii konwersyjnej często pogłębia u danej osoby poczucie nieadekwatności, braku wartości i wstydu. Osoby często odczuwają intensywne poczucie winy z powodu porażki, wzmacniane przez myśl, że są chore, nieakceptowalne, nieuleczalne i są ciężarem dla swoich rodzin".
W raporcie ILGA World[^6]wyróżnienie metod przeprowadzania „terapii konwersyjnych” stanowi formę wyliczenia, z zaznaczeniem, że bazową zasadą, na której oparto wszystkie wymienione metody, jest patologizacja różnorodności seksualnej i płciowej. Następnie omówione są najwcześniejsze praktyki takie jak lobotomia i kastracja, by przejść do przymusowego przyjmowania hormonów (związane z hipotezą o zbyt niskim poziomie testosteronu u gejów i estrogenu u lesbijek), terapii awersyjnych (dzielonych na bazowane na elektrowstrząsach, przymusowym przyjmowaniu leków np. wywołujących nudności i inne), rekondycjonowania poprzez masturbację. Później wymieniona jest hipnoza, pozbawienie wolności w klinikach lub obozach konwersyjnych oraz psychoterapia.
Formy przeprowadzania „terapii konwersyjnych” są jedynie środkami do osiągnięcia wyznaczonych celów. Praktyki te mogą być różnorodnie nakierowane i motywowane ideologicznie. W tym punkcie chcielibyśmy przedstawić najpopularniejsze rozróżnienia obecne w literaturze przedmiotu, wszystkie wpadające oczywiście w parasol pojęciowy „terapii konwersyjnych”.
Zacznijmy od rozróżnienia obecnego w omawianym już wcześniej A/HRC/44/53 autorstwa zespołu niezależnego eksperta ONZ ds. orientacji seksualnej i tożsamości płciowej Victora Madrigala-Borloza. Dzieli on rodzaje praktyk na psychoterapeutyczne, medyczne i religijne. Przytacza również zeznania świadków kładące nacisk na zmienną naturę „terapii konwersyjnych”, co utrudnia identyfikację, monitoring i karanie sprawców. W przypadku zakazu czy restrykcji określonych praktyk, podmioty nie kończą działalności, lecz zmieniają strategię komunikacji.
Na tej obserwacji w dużej mierze opiera się podział proponowany przez ILGA World. Skupia się on nie na wyróżnianiu rodzajów „terapii konwersyjnych” poprzez grupowanie ich metod, lecz na kontekście politycznym i społecznym, ze szczególnym wyróżnieniem podlegającej ciągłym zmianom nomenklatury.
Pierwsze z wymienionych w raporcie określeń na konwersję to „terapia reparatywna”. Pojęcie to powstało w późnych latach 80. i 90. równolegle ze stopniowym rozpoczynaniem się procesu depatologizacji różnorodności seksualnej i płciowej w szerszym środowisku psychologicznym. Jedną z jego najważniejszych postaci był Joseph Nicolosi, który zastrzegł sobie prawo do używania tego terminu oraz założył niesławny NARTH (National Association for Research and Therapy of Homosexuality, pol. Narodowe Stowarzyszenie ds. Badań i Terapii Homoseksualizmu) czyli najważniejszą amerykańską organizację promującą idee konwersyjne. Ich strategie komunikacyjne obejmowały pozorowanie sekularności wraz z jednoczesną ścisłą współpracą ze skrajnymi fundamentalistami ewangelickimi. W Polsce do metod reparatywnych odwołuje się np. lubelski katolicki ośrodek „terapii konwersyjnej” Odwaga. Drugą z metod NARTH było odwoływanie się do idei naukowego dialogu i „zadawania pytań” czy „wyrażania wątpliwości”. Dokument założycielski NARTH nazywa się In Defense of the Need for Honest Dialogue (pol. W obronie potrzeby szczerego dialogu)[^11]. Maluje on obraz agresywnego „homolobby”, które poprzez pozycjonowanie się jako ofiary zastrasza szersze społeczeństwo, które ulega ich żądaniom w obszarze „programów nauczania, praw o mieszkalnictwie, prawa pracy, a nawet doktryn religijnych”.
„Terapia reparatywna” luźno bazowała na ideach psychoanalitycznych, mieszanych często z duchowością. Homoseksualność była tu łączona z nieprawidłowo wykształconą tożsamością płciową, oddaleniem od „zdrowych wzorców” męskości czy kobiecości, jak również ze złą relacją z rodzicem, do którego płci dorosłe dziecko miało odczuwać pociąg celem „naprawienia” relacji. Celem „terapii” miał być powrót do naturalnych funkcji biologicznych organizmu, rozumianych jako prokreacja.
Kolejny wymieniony w raporcie rodzaj nazewnictwa to gay cure (pol. lek na gejostwo), kolokwialny termin nieużywany w dyskursie psychologicznym i medycznym, lecz głównie medialnym i czasem aktywistycznym. Mianem gay cure określało się działania „terapeuty konwersyjnego” Roberta Heatha Galbraitha, które metodologicznie należy zakwalifikować do terapii awersyjnych, czyli na przykład z użyciem elektrowstrząsów.
Następnie mowa jest o ex-gay therapy (pol. terapii eks-gejowskiej). Źródła tejże możemy znaleźć w ruchu eks-gejów, zrzeszonych w organizacjach o jednoznacznie religijnym charakterze z czego najbardziej znane oraz jedne z najstarszych to Exodus International i Love in Action. Raport Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego (APA) na temat adekwatnych form wsparcia terapeutycznego w odniesieniu do orientacji seksualnej (ang. Appropriate Therapeutic Responses to Sexual Orientation)[^12] opierając się na badaniach T. Erzen[^13], C.M. Ponticelli[^14] oraz M. Wolkomir[^15] wskazuje na unikalną charakterystykę ruchu. Stanowił on przystań dla osób wykluczonych ze środowisk religijnych z racji swojej orientacji seksualnej, lecz jednocześnie niemogących znaleźć dla siebie miejsca w społeczności osób nieheteronormatywnych ze względu na konserwatywne poglądy polityczne. Członkowie społeczności opierali swoje przekonania dot. możliwości zmiany orientacji seksualnej na tekstach biblijnych i chrześcijańskiej psychoanalizie.
Kolejne określenie przytoczone w raporcie to gender critical therapy (pol. terapia sceptyczna wobec konceptu płci kulturowej). Odnosi się ono do „terapii konwersyjnej” praktykowanej na transpłciowej młodzieży w celu zapobiegnięcia rozpoczęciu procesu tranzycji i rezygnacji z identyfikacji jako osoba trans. Główni proponenci to osoby związane z organizacjami SEGM i Genspect, których działania szczegółowo omówiliśmy w naszym liście otwartym do Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej. Należy zaznaczyć, że sformułowanie gender critical jest związane z ruchem TERF (Transphobic Exclusionary Radical Feminists, pol. radykalne feministki wykluczające osoby trans). Traktuje się je jako wewnętrzną próbę rebrandingu i przesunięcia akcentów narracyjnych poprzez brak bezpośredniego odwołania do transfobii oraz skupienie się na „kwestionowaniu” czy „krytyce”, w sposób podobny do strategii używanych uprzednio przez NARTH. Z reguły określenia gender critical therapy używają osoby uprzednio w jakikolwiek sposób identyfikujące się z feminizmem, jak Stella O’Malley. Inni, jak Marcus i Susan Evans, używają zaś określenia exploratory therapy (pol. terapia eksploracyjna), choć nie zostało ono wymienione w raporcie ILGA.
Nie jesteśmy w stanie przedstawić tutaj pełni historii „terapii konwersyjnej” dla osób transpłciowych, możemy jednak zarysować najważniejsze jej postacie, skupiając się przede wszystkim na powojennym kontekście amerykańskim i kanadyjskim.
Podejście konwersyjne było domyślnym podejściem do nienormatywności płciowej i seksualnej przez większość historii istnienia psychoanalizy, psychologii i psychiatrii[^16] – zjawisko postrzegano jako możliwą do wyleczenia patologię, choć hipotezy na temat jej przyczyn oraz szczegółów leczenia różniły się znacząco w zależności od danego terapeuty. Choć w teorii lekarze uznawali rozdzielność „homoseksualistów” od „transseksualistów i transwestytów”, to w praktyce obie te grupy były poddawane tym samym interwencjom w ramach różnych przejawów „dewiacji seksualnych”[^17]. W pierwszej połowie XX wieku osoby transpłciowe poddawano takim interwencjom jak: lobotomia, elektrowstrząsy, podawanie ponadfizjologicznych dawek endogennych hormonów (testosteronu dla trans kobiet i estradiolu dla trans mężczyzn), przymusowe podawanie leków powodujących drgawki oraz psychoterapia i psychoanaliza, mające na celu „wyleczenie” odmiennej tożsamości[^18]. Marginalna skuteczność wszystkich tych interwencji była jednym z czynników, który powoli wymuszał zmianę w podejściu do osób transpłciowych – Harry Benjamin w swojej książce z 1966 roku Transsexual Phenomenon argumentował za dostępem do operacji i terapii hormonalnej właśnie z uwagi na nieskuteczność wszystkich dotychczasowych technik:
Należy powtórzyć, że psychoterapia nakierowana na wyleczenie transseksualizmu, by pacjent zaakceptował siebie jako mężczyznę, jest bezsensownym przedsięwzięciem biorąc pod uwagę obecnie dostępne metody. Umysł transseksualisty nie może zostać zmieniony z fałszywej orientacji płciowej[^19].
„Terapie konwersyjne” dla dorosłych osób transpłciowych pozostawały jednak nadal w użyciu, również przez samego Harry’ego Benjamina, który wysyłał na nią część pacjentów niespełniających jego kryteriów „prawdziwego transseksualizmu”[^20]. „Terapie konwersyjne” przez dziesięciolecia funkcjonowały jako część systemu opieki zdrowotnej dla osób transpłciowych – do seksuologów i psychiatrów należała decyzja, których pacjentów dopuścić do interwencji medycznych afirmujących płeć, a których odesłać na terapię. Głównym uzasadnieniem dla tej praktyki nie były jakiekolwiek nowe dane – cytowane wyżej stwierdzenie Benjamina pozostaje prawdziwe do dnia dzisiejszego – lecz strach przed pozwami sądowymi niezadowolonych pacjentów, chęć znormalizowania swojej praktyki w oczach innych psychiatrów i seksuologów (stąd do operacji dopuszczano częściej osoby, które uznawano za „szacowne”, tzn. białe, atrakcyjne fizycznie, z klasy średniej) oraz przekonanie o konieczności odróżniania „prawdziwego transseksualizmu” od transwestyzmu[^21].
Wiele z powyższych przekonań oraz interwencji nadal jest spotykanych we współczesnej opiece zdrowotnej osób transpłciowych – jak ujęła to historyczka transpłciowości Jules GiIl-Peterson: terapia konwersyjna nie jest (jeszcze) zupełnym przeciwieństwem dla trans-medycyny[^18].
Historia „terapii konwersyjnej” dzieci przyjęła odrobinę odmienny tor. Porażki prób „wyleczenia” transpłciowości u osób dorosłych zwróciły uwagę terapeutów w stronę dzieci przed okresem dojrzewania. Szczególną uwagę tej grupie poświęciła dwójka seksuologów, John Money oraz Richard Green (do których później dołączył psychoanalityk Robert Stoller), uznających, że zarówno homoseksualność, jak i transpłciowość muszą wynikać z problemów rozwojowych i nieprawidłowo rozwiniętych relacji rodzinnych – wniosek ten opierano na paradygmacie psychoanalitycznym oraz wspomnieniach nienormatywności płciowej w dzieciństwie obecnych u większości osób homoseksualnych i transpłciowych[^22]. W następnych latach powyżsi autorzy opublikowali serię artykułów dotyczących leczenia i prognostyki „zniewieściałych chłopców” w wieku od 3 do 8 lat[^23]. Interwencje promowane przez Greena opierały się na zniechęcaniu dziecka do kobiecych zachowań i promowaniu zachowań męskich, a także zmianie relacji rodzinnych w celu ograniczenia roli matki i zwiększenia roli ojca[^24]. Powyższe podejście szybko zdobyło znaczącą popularność – Green pod koniec lat 60. uzyskał posadę profesora w University of California, Los Angeles, a w 1971 r. założył własny dziennik naukowy „Archives of Sexual Behavior”. W 1980 r. w nowo opublikowanej klasyfikacji zaburzeń psychicznych DSM-III dodana została jednostka diagnostyczna „zaburzenia tożsamości płciowej u dzieci”. W praktyce do ich diagnozy niepotrzebna była ani transpłciowa tożsamość dziecka, ani objawy jakiegokolwiek dyskomfortu – wystarczała nienormatywność dziecka oraz chęć skorygowania jego zachowania przez rodzica. Jednostka ta od początku była krytykowana przez innych psychologów jako sposób na formę dodania „tylnymi drzwiami” odpowiednika homoseksualności po jej usunięciu ze spisu zaburzeń w 1973 r.[^25]
W przeciwieństwie do „terapii konwersyjnych” dla osób dorosłych, interwencje przeznaczone dla dzieci wiązały się ze znacznie większą „efektywnością”. Było to wynikiem zarówno dużo większej możliwości kontroli życia dziecka w stosunku do dorosłego, a także skoncentrowania na przejawach nienormatywności płciowej (ubiorze, zabawkach, manieryzmach), a nie stricte orientacji seksualnej/tożsamości płciowej. Negatywny wpływ na zdrowie psychiczne dzieci nie był brany pod uwagę przez terapeutów. Znamienna jest tutaj historia Kirka Murphy’ego, który jako 5-letnie dziecko został pacjentem Greena oraz jego studenta, późniejszego terapeuty behawioralnego George’a Rekersa. „Wyleczenie” Kirka zostało przedstawione w artykule naukowym z 1974 r. jako sukces, a Kirk w serii następnych artykułów stał się modelowym pacjentem Rekersa i Greena[^26]. W 2003 roku dorosły Kirk popełnił samobójstwo, co jego rodzina powiązała z wieloletnimi problemami związanymi z przejściem w dzieciństwie przez „terapię konwersyjną” oraz trudnością w akceptacji swojej homoseksualnej orientacji[^27]. Rekers w późniejszych latach został członkiem NARTH i proponentem „terapii konwersyjnej” dla dorosłych.
Podejście Greena stało się inspiracją dla kanadyjskiego psychologa, Kennetha Zuckera, który w połowie lat 70. we współpracy z Susan Bradley otworzył najdłużej funkcjonujący ośrodek konwersyjny dla dzieci z „zaburzeniami tożsamości płciowej” w Toronto. Zucker, choć zdawał sobie sprawę z pierwotnych założeń Greena i Moneya dotyczących prewencji homoseksualności, postanowił skupić się wyłącznie na zapobieganiu transpłciowości, motywując to postrzeganiem transseksualizmu jako „potencjalnie problematycznego stanu rozwojowego”[^28]. Pomimo odmiennego celu „leczenia” oraz względnej tolerancji dla homoseksualności, zarówno metody, jak i grupa pacjentów Zuckera nie różniły się znacząco od tych Green – metody „terapii” również opierały się na promocji normatywnych zachowań oraz terapii rodzinnej, czasami przyjmującej wręcz groteskowo stereotypowe formy. Przykładowo, w jednym przypadku Zucker nakazał, by matka dziecka odpowiadała na jego pytania „Nie wiem, tatuś jest mądrzejszy, spytaj jego”, by w ten sposób uczyło się ono norm płciowych[^29], Zucker w 2001 r. zastąpił Richarda Greena na pozycji redaktora jego dziennika naukowego. Jak sam powiedział: “Pomiędzy podejściem moim, a podejściem Greena jest więcej podobieństw niż różnic”[^30]. Klinika w Toronto zostało zamknięta w 2015 r. po tym jak stan Ontario wprowadził prawo zabraniające „terapii konwersyjnej”. W czasie parlamentarnej debaty nad jego wprowadzeniem głos zabrała Erika Muse:
W ramach psychoterapii przesłuchiwał mnie godzinami, atakując niczym inkwizytor. Uszkadzał i dążył do zniszczenia mojej tożsamości i poczucia własnej wartości, chciał on bym była zawstydzona i nienawistna w stosunku do siebie. (…) Zniszczeń, jakie zadał mi Zucker, nie da się odwrócić. Nie wiem czy będę w stanie kiedykolwiek wyzdrowieć, czuć się jak kompletny czy zdrowy człowiek[^31].
Klinika Zuckera w Toronto przez blisko 40 lat swojego funkcjonowania zebrała ogrom danych, często wątpliwych naukowo oraz etycznie (np. badania, w których dokonywano osądu atrakcyjności fizycznej 8-letnich dzieci z „zaburzeniami tożsamości płciowej”[^32]). Do tego ogromnego zbioru należą badania kontrolne[^33], które Zucker przeprowadził kilkanaście lat po zastosowaniu terapii u swoich pacjentów. Z trudnego do zrozumienia powodu nie zawierały one ani kwestionariuszy dotyczących zdrowia psychicznego, ani pytań o ocenę terapii Zuckera, ani nawet tak istotnych zmiennych jak rodzaj zastosowanej interwencji.
Pomimo bliskich związków Zuckera z pozostałymi „terapeutami konwersyjnymi”, jego działalność przez długie lata cieszyła się znacznym powodzeniem w świecie naukowym. Zucker uczestniczył w pracach nad DSM-V, był aktywnym członkiem WPATHu, a artykuły naukowe dotyczące jego pacjentów leżały u podstaw założeń modelu holenderskiego (odradzającego interwencje afirmujące płeć przed okresem dojrzewania)[^34] i nadal są cytowane bezkrytycznie – również przez polskich specjalistów. Zucker pozostaje aktywną postacią ruchu anty-trans, a jego prace używane są jako dowód nietrwałości transpłciowej tożsamości przez wielu współczesnych „terapeutów konwersyjnych” zrzeszonych w organizacjach takich jak Society for Evidence Based Gender Medicine (SEGM) oraz Genspect (w tym Marcusa i Susan Evansów), a także przez partie polityczne dążące do zakazu tranzycji dla niepełnoletnich.
Powyższy rys historyczny pokazuje wieloletnie zaniedbania instytucji medycznych w obszarze „terapii konwersyjnej” – pomimo deklaracji i zakazów praktyki konwersyjne były wykonywane przez dekady i włączane do modeli opieki, często bez żadnych prób ukrycia intencji „terapeutów". Obecna popularność „terapii konwersyjnych” wobec transpłciowych dzieci i dorosłych jest wynikiem akceptacji metod konwersyjnych przez seksuologiczny i psychologiczny establishment, który dopiero w ostatnich latach zaczął powolne rozliczanie się ze swoją przeszłością.
W kwestii odrzucenia „terapii konwersyjnych” jako nieetycznych istnieje szeroki konsensus wśród towarzystw medycznych, psychologicznych i psychoterapeutycznych. Stanowiska potępiające interwencje medyczne zmierzające do zmiany orientacji seksualnej i tożsamości płciowej wydały World Psychiatric Association, American Psychological Association, American Psychiatric Association oraz dziesiątki innych organizacji z USA, Wielkiej Brytanii oraz innych krajów świata. Zacytujemy tutaj trzy stanowiska, w największym stopniu dotyczące działalności państwa Evans:
Amerykańska Akademia Psychiatrii Dzieci i Młodzieży nie znalazła żadnych przesłanek mogących wspierać zastosowanie jakichkolwiek „interwencji terapeutycznych” opierających się na założeniu, że określona orientacja seksualna, tożsamość płciowa i/lub ekspresja płciowa jest patologiczna. Co więcej, w oparciu o konsensus naukowy, AACAP stwierdza, że tego rodzaju „terapie konwersyjne” (lub inne interwencje stosowane z zamiarem osiągnięcia określonej orientacji seksualnej i/lub płci) są pozbawione podstawy naukowej oraz uzasadnienia klinicznego. Ponadto, dane wskazują na to, że tego rodzaju interwencje są krzywdzące. W związku z powyższym „terapie konwersyjne” nigdy nie powinny być stosowane jako część leczenia dzieci i młodzieży[^4].
Europejskie Stowarzyszenie Psychoterapeutyczne nie uznaje homoseksualności, biseksualności lub stanów transpłciowych i transseksualnych za patologię, zaburzenie psychiczne czy oznakę opóźnionego rozwoju. Te cechy nie powinny być poddawane leczeniu w ramach psychoterapii, to znaczy próbie ich zmiany lub usunięcia[^35].
Stanowisko zawarte w Protokole ustaleń w sprawie „terapii konwersyjnej” w Wielkiej Brytanii (Memorandum of Understanding on Conversion Therapy), wspólnego dokumentu ponad 25 brytyjskich organizacji zajmujących się zdrowiem psychicznym, w tym National Health Service England, The British Psychological Society oraz Royal College of General Practitioners:
Sygnatariusze zgadzają się, że praktyka „terapii konwersyjnej”, zarówno w odniesieniu do orientacji seksualnej jak i tożsamości płciowej, jest nieetyczna i potencjalnie szkodliwa[^36].
Niezależnie od dokładnych metod, każda „terapia konwersyjna”, by odnieść skutek, musi przekonać daną osobę, że część jej pragnień lub tożsamości jest czymś złym i patologicznym, co należy w sobie zdusić i zwalczyć. Wymaga to podważenia wiary w swój własny osąd oraz znacznego obniżenia poczucia własnej wartości. Badania retrospektywne, w których osoby LGBTQ+ są pytane o doświadczenie „terapii konwersyjnej” i obecny stan psychiczny, konsekwentnie pokazują jego pogorszenie wraz z wyższym odsetkiem myśli samobójczych u osób transpłciowych poddanych próbom zmiany ich tożsamości płciowej[^37].
Poważne negatywne konsekwencje „terapii konwersyjnych” są tym bardziej dojmujące, że nie jest z nimi powiązany żaden pozytyw. Odmienne tożsamości i ekspresje płciowe nie są czymś patologicznym ani wymagającym zmiany. Głównym celem „terapii konwersyjnych” nie jest pomoc pacjentom czy poprawa ich samopoczucia niezależnie od ich orientacji czy tożsamości płciowej, ale chęć utrzymania określonego porządku społecznego, pozbawionego mniejszości płciowych i seksualnych. „Terapie konwersyjne” są nieetyczne nie tylko ze względu na ich szkodliwość, ale również z powodu patologizacji różnorodności płciowej oraz przemocowego wymuszania norm płciowych i seksualnych.
Dwa powyższe względy są najważniejszymi argumentami za odrzuceniem „terapii konwersyjnych” jako nieetycznych. Część osób zwraca również uwagę na ich nieskuteczność, kwestię tę należy jednak zniuansować. „Skuteczność” zawsze jest definiowana w kontekście wyznaczonego celu – jak pokazaliśmy wcześniej część z interwencji konwersyjnych, szczególnie tych stosowanych wobec dzieci, przynosiła zmianę zachowania. Silna presja społeczna, groźba przemocy, internalizacja wstydu i wyparcie swoich pragnień czy potrzeb są w stanie zmusić część osób do nieprzejawiania zachowań nienormatywnych płciowo, szczególnie w przypadku dzieci i nastolatków. Ta „skuteczność” utrzymuje się jednak tylko do momentu, gdy presja ta nie zostanie wycofana – nie ma badań pokazujących możliwość długotrwałej zmiany tożsamości płciowej u nastolatków i osób dorosłych.
Ze względu na szereg trudności związanych z analizą prawną legalności „terapii konwersyjnych” na świecie, w tym tekście chcielibyśmy się skupić wyłącznie na sytuacji w UE i USA, gdzie organizacje rzecznicze i organy polityczne monitorują sytuację na bieżąco.
W Unii Europejskiej „terapia konwersyjna” została zakazana w pełni, tj. zarówno w odniesieniu do dzieci, młodzieży, jak i osób dorosłych jedynie na Malcie (2016) i we Francji (2021). W maju 2022 roku zakazano „terapii konwersyjnych” dzieci i młodzieży w Grecji, a w 2020 – w Niemczech[^38]. Omawiane praktyki są zakazane w niektórych regionach Hiszpanii. Krajowa propozycja zakazu „terapii konwersyjnych” została przedstawiona w 2021 roku[^39].
Propozycje zakazu „terapii konwersyjnych” zostały ponadto przedłożone organom legislacyjnym w Portugalii (2021). W Irlandii projekt upadł w 2018, lecz obecnie procedowana jest ustawa dająca osobom powyżej 16. roku życia możliwość wyrażenia braku zgody na uczestnictwo w „terapii konwersyjnej” bez wprowadzania zakazu takowych. W 2022 Roderic O’Gorman, minister ds. dzieci, niepełnosprawności, równości i integracji, zapowiedział rozpoczęcie prac researcherskich mających na celu wprowadzenie zakazu tych praktyk w sposób oparty na „aktualnej wiedzy medycznej i najlepszych praktykach międzynarodowych”[^40]. W Belgii zakaz proponowano kolejno w 2019 i 2021 roku. Kolejne propozycje legislacyjne upadały wielokrotnie w Holandii i Austrii.
Źródło tabeli[^39]
„Terapia konwersyjna” jest w Polsce legalna. Do zmiany sytuacji przez polski rząd apelował w marcu 2018 roku Komitet Praw Osób z Niepełnosprawnością ONZ[^41]. W tym samym miesiącu do zaprzestania procederu wzywał też Parlament Europejski w ramach raportu rocznego dotyczącego praw podstawowych UE[^42]. Poprawka dotyczyła wyłącznie osób homoseksualnych, jednakże projekt ustawy przygotowanej w lutym 2019 roku przez Kampanię Przeciwko Homofobii oraz partię Nowoczesna, zakładał również ochronę osób transpłciowych i różnorodnych płciowo[^43].
Praktyki konwersyjne były w nim definiowane w następujący sposób:
(K)ażde oddziaływanie, które ma na celu zmianę lub stłumienie orientacji seksualnej, tożsamości płciowej lub ekspresji płciowej; praktyki konwersyjne nie obejmują świadczeń zdrowotnych lub innych działań, które:
a) zapewniają pomoc w procesie uzgodnienia płci lub
b) zapewniają wsparcie w zrozumieniu i akceptacji własnej orientacji seksualnej,
tożsamości płciowej lub ekspresji płciowej, lub
c) służą leczeniu zaburzeń psychicznych uznawanych w powszechnie akceptowanych międzynarodowych klasyfikacjach medycznych i diagnostycznych[^44]
Karane grzywną w wysokości od 1000 do 2000 zł miało być nie tylko prowadzenie praktyk konwersyjnych, lecz także oferowanie ich stosowania i reklamowanie, jak też wskazywanie osób dokonujących ww. czynności. Projektu nie skierowano niestety do dalszych prac przed końcem kadencji Sejmu.
W październiku 2020 roku w odezwie do premiera Mateusza Morawieckiego do zakazu „terapii konwersyjnych” wezwał Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar[^45]. Był on motywowany przyjętym w sierpniu 2020 przez Konferencję Episkopatu Polski „Stanowiska w kwestii LGBT+” stwierdzającego, że: „konieczne jest tworzenie poradni (również z pomocą Kościoła, czy też przy jego strukturach) służących pomocą osobom pragnącym odzyskać zdrowie seksualne i naturalną orientację płciową”[^46]. W maju 2020 RPO wystąpił o wprowadzenie zakazu praktyk konwersyjnych do Ministra Zdrowia. W odpowiedzi minister potwierdził nienaukowy status „terapii konwersyjnych”, jednakże odmówił wprowadzenia ich zakazu ze względu na brak podstaw w regulacjach z zakresu ochrony zdrowia. Osoby najczęściej prowadzące „terapie konwersyjne” miały bowiem reprezentować zawody, nad którymi Ministerstwo Zdrowia nie sprawuje nadzoru.
O „terapiach konwersyjnych” opowiada również raport „Sytuacja społeczna osób LGBTA w Polsce 2019-2020" wydany przez Kampanię Przeciwko Homofobii oraz Stowarzyszenie Lambda Warszawa[^47]. Zgodnie z zawartymi w nim informacjami, z sugestią zmiany orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej czy możliwością jej „naprawy” lub „leczenia” najczęściej spotykały się geje i lesbijki (ok. jednej piątej badanych), następnie zaś osoby transpłciowe (15%) i biseksualne kobiety (16.5%). Sugestie co do poddania się “leczeniu” pochodziły najczęściej od członków rodziny, zaś praktykami „terapii konwersyjnych” były w pierwszej kolejności osoby duchowne, następnie zaś psychologowie, terapeuci i psychiatrzy. Należy jednak zaznaczyć, że pytanie zadane w kwestionariuszu dotyczyło przedstawiciela wspólnoty/grupy religijnej i nie badało proweniencji „terapeutów konwersyjnych”. W dalszej części raportu możemy znaleźć informację, że aż 20% badanych osób transpłciowych, które otrzymywało profesjonalne wsparcie psychologiczne spotkało się z próbami przekonywania do zaakceptowania płci przypisanej przy urodzeniu.
Informacje przedstawione w raporcie są martwiące, szczególnie w połączeniu z innymi statystykami dotyczącymi funkcjonowania społecznego osób trans. Spośród osób, które zrobiły coming out przed rodzicami, w pełni akceptującego ojca posiada 40,4% badanych, a akceptującą matkę 47,7%. Większość rodziców osób transpłciowych nie akceptuje w pełni tożsamości płciowej swoich dzieci. 23% osób trans po coming oucie straciło co najmniej jedną bliską osobę. Wśród osób trans odsetek osób wybierających odpowiedzi „co najmniej połowę”, „większość” lub „wszystkich lub prawie wszystkich” był najwyższy względem pozostałych badanych grup (odpowiednio 4,1%, 2,3%, 0,8% ogółu osób trans). Jak wskazuje wcześniejsza część raportu, sugestie dotyczące “naprawy” czy “zmiany” tożsamości pochodzą w największym stopniu od nieakceptującej rodziny.
Stany Zjednoczone są jednym z krajów, w których obserwujemy konserwatywny backlash przeciwko „ideologii gender” o szczególnym nasileniu. Wiąże się on między innymi z radykalnymi nierównościami w prawach osób transpłciowych w zależności od stanu. Chociaż niektóre, jak Kalifornia, mogą znajdować się w ścisłej czołówce światowej ochrony osób transpłciowych, to część stanów może próbować zakazać tranzycji medycznej czy uczenia o istnieniu osób LGBTQ+ w szkołach. 33 z 50 stanów rozważały wprowadzenie legislacji wymierzonych w prawa osób transpłciowych. 26 ustaw weszło w życie, 20 upadło, a 125 nadal jest procedowanych (nie oznacza to aktywnego procedowania, część z ustaw jest w limbie legislacyjnym)[^48].
Nasza analiza, poza przedstawieniem sytuacji w zakresie zakazu „terapii konwersyjnych”, omówi też wprowadzone już legislacje stanowe tego typu. Należy przy tym zaznaczyć, że ze względu na system prawny i polityczny w USA, sytuacja jest mocno niestabilna, zaś w większości przypadków kwestie legalności praw anty-trans będą rozstrzygane sądowo, gdyż organizacje prawnoczłowiecze masowo pozywają władze stanowe. Nadziei przysparza też niedawne (czerwiec 2022) rozporządzenie wykonawcze Prezydenta Joe Bidena, w którym opowiada się on przeciwko przeznaczaniu funduszy rządowych na „terapie konwersyjne” oraz zapowiada szerszą ochronę praw do edukacji i opieki zdrowotnej osób LGBTQ+ poprzez nakazanie agencjom rządowym stworzenia nowych wytycznych, mających obowiązywać na poziomie krajowym[^49]. Jednocześnie warto zaznaczyć, że rozporządzenie Bidena może być z łatwością uchylone przez kolejnego prezydenta (kadencja kończy się w 2024 roku), jak i podlega ono kontroli sądowej na poziomie federalnym, co historycznie, ze względu na republikańskie sympatie sędziów, prowadziło do utrudniania działań Baracka Obamy, jak i obstrukcji aktów prawnych zmieniających decyzje Donalda Trumpa.
W chwili obecnej (stan na 07.09.2022 r.) „terapia konwersyjna” w stosunku do dzieci i młodzieży jest całkowicie zakazana w 20 stanach USA. Karolina Północna, Pensylwania, Michigan, Wisconsin i Minnesota zakazują wykorzystywania funduszy stanowych do finansowania „terapii konwersyjnych”, co oznacza, że prywatna organizacja tych praktyk wciąż jest legalna. W Północnej Dakocie „terapii konwersyjnej” nie może przeprowadzać nikt będący częścią systemu opieki społecznej, do którego należy większość specjalistów od spraw zdrowia psychicznego. Legalna pozostaje religijna „terapia konwersyjna”[^50]
Kompletny zakaz tranzycji dla osób poniżej 18 r.ż. wprowadzono w Arizonie, poniżej 19 r.ż. w Alabamie[^48]. W obu przypadkach zakaz ten jest obecnie wstrzymany na drodze sądowej[51][52].
Szczególna sytuacja obowiązuje w Teksasie, gdzie gubernator Greg Abbott, celem ominięcia ścieżki prawnej, de facto zakazał tranzycji dzieci i młodzieży drogą wewnętrznej dyrektywy wykonawczej skierowanej do stanowego Departamentu Rodzin i Opieki Społecznej[^53]. Tranzycję określił mianem „przemocy wobec dzieci” i nakazał wszczynanie dochodzeń przeciwko ich rodzicom. Doprowadziło to do rekordowych odejść (ponad 2300 osób od początku 2022), co według zeznań byłych i obecnych pracowników doprowadziło departament na skraj zapaści[^54]. Wejście na ścieżkę niebezpośredniego zakazu jest związane z jego porażką w próbie uzyskania legalnego zakazu tranzycji w 2021 roku.
Ze strategii podobnej do Grega Abbotta, skorzystał gubernator Florydy Ron DeSantis. Pierwsza próba zakazu tranzycji upadła w marcu 2022 roku w jednym z podkomitetów stanowych[^48], w związku z czym DeSantis zastosował nielegalną, wewnętrzną ścieżkę procedowania, wykorzystując w tym celu Radę Medycyny, której członków sam nominuje. Zaczęła ona postępowanie w celu wprowadzenia nowych regulacji do stanowych standardów opieki, które miałyby nakładać kary na lekarzy prowadzących tranzycje osób poniżej 18 r.ż. oraz znacząco przedłużyć proces tranzycji dla osób dorosłych[^55]. Na tym etapie zakaz nie wszedł jeszcze w życie. Funkcjonuje za to zakaz dofinansowywania tranzycji w ramach ubezpieczenia Medicaid wprowadzony przez florydzką Agencję ds. Administracji Opieki Zdrowotnej (AHCA)[^56]. Szef Agencji to pozycja również obsadzana bezpośrednio decyzją gubernatora DeSantisa.
W części II chcielibyśmy skonkretyzować zagadnienie „terapii konwersyjnej” w oparciu o przykład książki Gender Dysphoria: A Therapeutic Model for Working with Children, Adolescents and Young Adults[^57] dwójki brytyjskich psychoanalityków, Marcusa oraz Susan Evansów. Taki wybór jest podyktowany paroma różnymi względami – państwo Evansowie byli już dwukrotnie zapraszani na konferencje psychologiczne w Polsce[^58] i istnieje znaczące ryzyko, że ich formy terapii zostaną zastosowane wobec polskiej transpłciowej młodzieży. Sam model Evansów, określany jako „terapia eksploracyjna”, jest typowy dla współczesnych „terapeutów konwersyjnych” i wykorzystuje podobne zabiegi retoryczne do swojej legitymizacji. Omawiając go pokażemy polskiemu czytelnikowi mechanizmy działania współczesnej „terapii konwersyjnej” w wielu kontekstach, wykorzystując ramy teoretyczne ustanowione w pierwszej części naszego raportu.
Numery strony przy cytatach pochodzą w wydania cyfrowego. Między wydaniem papierowym, a cyfrowym mogą występować znaczące różnice.
Proponowany przez siebie model terapeutyczny autorzy książki przedstawiają jako z gruntu apolityczny i umiarkowany, pozbawiony agendy i wartościowania, a skoncentrowany na zrozumieniu samego siebie oraz eksploracji swojej psychiki (stąd częste używanie określenia „terapii eksploracyjnej”). W pierwszych rozdziałach książki autorzy deklarują nawet poparcie dla tranzycji i odcinają się od próby zmiany zdania swoich pacjentów:
Nasz model nie jest ani za, ani przeciwko tranzycji. Rozumiemy, że dla niektórych dorosłych tranzycja stanowi najlepszy sposób na życie i prezentowanie się światu (str. 33).
Bez cienia wątpliwości terapeuci nie powinni narzucać swoich idei „normalności” w stosunku do pacjentów czy pacjentek wierzących, że są trans. Nie powinni też angażować się w jakiekolwiek próby zmuszania osób do zmiany zdania. Jednakże, w każdym kontekście, terapeuta musi oprzeć się pokusie porzucenia ciekawości czy zaakceptowania prezencji pacjenta bezkrytycznie, na pierwszy rzut oka, by udawać potem afirmującą cheerlederkę i zachęcać do zmieniających życie, nieodwracalnych aktów tranzycji. Celem terapii eksploracyjnej powinno być zrozumienie znaczenia kryjącego się za prezencją pacjentóww celu wspomożenia rozwoju ich samopoznania, w tym pragnień i konfliktów wpływających na ich tożsamość i wybory (str 47).
Idea wsparcia dzieci i młodzieży w eksploracji swojej płciowości w pozbawionym wartościowania i wspierającym środowisku nie jest kontrowersyjna. Takie samo założenie możemy znaleźć w krytykowanym przez Evansów modelu afirmacyjnym, np. w wytycznych Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej (American Academy of Pediatrics, AAP):
Silne, pozbawione ocen partnerstwo z młodzieżą i ich rodzinami może facylitować eksplorację skomplikowanych emocji i różnorodnej płciowo ekspresji, jak również pozwolić, by pytania i obawy były podnoszone we bezpiecznym otoczeniu[^59].
Głównym problemem deklaracji Evansów jest to, że są one nieprawdziwe. Na ponad 200 stronach książki autorzy wielokrotnie przeczą zasadom, które wyłożyli na samym jej początku. Dla Evansów pozytywnym rezultatem terapii prowadzonej w ich modelu jest zawsze powrót do cispłciowości, a „eksploracja” ma zawsze na celu ukazanie pacjentowi, że jego transpłciowa tożsamość wynika z głęboko ukrytej patologicznej przyczyny, najczęściej nieprawidłowej relacji z rodzicami.
Notka semantyczna
Omawianie książki Evansów jest utrudnione z racji nieprzestrzegania przez nich przyjętej terminologii medycznej. Na ten przykład autorzy nie rozróżniają pomiędzy dysforią płciową (jednostką diagnostyczną DSM-V), niezgodnością płciową (jednostką diagnostyczną ICD-11), a transpłciowością – w wielu przypadkach określenia takie jak trans-identified children oraz gender dysphoric children są stosowane zamiennie (str. 172, 281). W niektórych miejscach książki autorzy piszą o samodiagnozowaniu transpłciowości (str. 42) mimo, że transpłciowość jako taka nie jest diagnozą. W książce znajdziemy glosariusz wyjaśniający część zastosowanych pojęć, ale są tam umieszczone wyłącznie terminy psychoanalityczne pozbawione bliższego związku z zagadnieniem transpłciowości. W świetle braku jasnej informacji od autorów oraz całości wymowy książki przyjmujemy więc interpretację, że autorzy uważają wszelkie przejawy transpłciowości i chęci tranzycji za objaw zaburzenia psychicznego, jakim jest „“dysforia płciowa”.
Wielokrotnie w książce autorzy przedstawiają „akceptację swojej przyrodzonej płci” jako uzasadniony cel terapii czy wręcz konieczny element życia każdego człowieka:
Częścią wysiłku związanego z rozwojem w okresie dojrzewania jest pogodzenie się z rzeczywistością tego kim jesteśmy, wliczając naszą natalną płeć i role oczekiwane od nas w procesie prokreacji (str.152).
W obecnym „afirmatywnym” modelu leczenia (który można by lepiej określić modelem „potwierdzającym przekonania”) niektóre procesy mogą milcząco zapewniać młodym ludziom, że pozbędą się lęków co do rozwoju płciowego poprzez tranzycję. My jednakże jesteśmy zdania, że zamęt i utrapienia okresu dojrzewania są normalnym i nawet koniecznym elementem rozwoju. Z upływem czasu osobie młodocianej można pomóc i wesprzeć, aby została dorosłym, któremu może się podobać to, co jego przyrodzone ciało ma do zaoferowania (str. 153).
Psychologiczny proces godzenia się z tym kim jesteśmy i kim nie jesteśmy jest krokiem w rozwoju. Pomaga utrwalić poczucie własnej osoby u dziecka. Powoduje jednak uczucia zazdrości i wykluczenia. „Jeśli jestem chłopcem z penisem, to nie jestem dziewczynką z waginą”. Późniejszą wersją tego zdania będzie „Jeśli mam penisa, to mogę zapłodnić kobietę, ale sam nie mogę zajść w ciążę”. Rzeczywistość różnic między chłopcami a dziewczynkami przedstawia osobie rzeczywistość ich ograniczeń ale pomaga umacniać pozytywne odczucie kim jest. Młoda osoba może unikać prawdy o własnych ograniczeniach przez zaprzeczanie różnicom między płciami. Odbiera to takiej osobie bezpieczeństwo biorące się z integracji ich przyrodzonej biologicznej rzeczywistości z społecznie przyjętą konstrukcją ich płci. Termin „niebinarność” oddziela płeć społeczną od płci biologicznej i może być powiązany z fantazją, że osoba może zatriumfować nie tylko nad sztywnymi społecznymi rolami ale i biologicznymi rzeczywistościami (str. 247).
Częścią borykania się z rozwojem w okresie dojrzewania jest pogodzenie się z naszą osobowością i naszymi siłami, słabościami i ograniczeniami, wliczając w to naszą przyrodzoną płeć i różne role wymagane od nas w procesie prokreacji (str. 259).
Z drugiej strony tranzycja oraz transpłciowość są w książce zawsze przedstawione w negatywnym świetle, często bez odwołania do żadnych źródeł naukowych. Jedną z głównych tez książki jest założenie, że transpłciowa tożsamość i/lub dysforia płciowa są wynikiem skrywanych problemów rozwojowych, najczęściej związanych z relacjami z rodzicami:
Specjaliści pracujący z dziećmi cierpiącymi na dysforię płciową oczywiście chcą je uchronić od niepotrzebnego bólu i lęku. Ból i lęk potrafią jednak wskazać nam głębsze problemy potrzebujące uwagi, i wierzymy że tak jest z przypadkiem dysforii płciowej (str. 264).
Znacząca część książki to studia przypadków pacjentów zgłaszających się do gender clinics. Służą one autorom do przedstawienia różnych prezentacji klinicznych oraz wskazania specjalistom kierunków właściwego postępowania. Zgodnie z deklaracjami autorów model przedstawiony w książce jest przeznaczony dla psychologów pracujących z transpłciową młodzieżą, nie dowiemy się jednak z kart książki tak istotnych kwestiach jak nawigowanie tranzycji społecznej czy reagowanie na transfobię. Spośród 12 omówionych w książce przypadków dotyczących dzieci, nastolatków lub młodych dorosłych przed tranzycją, żaden nie przedstawia historii, w której terapeuta wspiera decyzję o tranzycji – w każdym z nich okazuje się, że transpłciowa tożsamość powodowana jest przez coś innego, najczęściej patologiczną relację z rodzicami. Poniżej omówimy część z przypadków, gdyż to na ich bazie najlepiej zobaczyć można metody Evansów oraz to jak wyobrażają sobie oni „eksplorację dysforii płciowej”:
Pierwszy rzucający się w oczy przypadek to „David”, 23-letnia trans kobieta, określana przez autorów męskimi zaimkami i rodzajem gramatycznym. „David” przez pewien czas zmagała się z depresją, w tym z próbą samobójczą, ale jak deklaruje, od podjęcia decyzji o tranzycji poczuła się zdecydowanie lepiej, a myśli samobójcze zniknęły. Do terapeuty wysłała ją sprzeciwiająca się tranzycji matka. Opisane są trzy spotkania, częściowo poprzez przytoczenie wymiany zdań między terapeutą a „David”, a częściowo w formie przygotowanej przez autorów interpretacji.
Przytaczane w książce fragmenty pokazują dosyć standardową przykład trans kobiety przed tranzycją – utrudnione relacje rodzinne, historia depresji, poprawa po podjęciu decyzji po tranzycji. Najbardziej interesującym elementem tego przypadku nie jest sama „David”, ale to, jak jest opisywana. Na ten przykład wypowiedź „David” odnośnie jej wieloletniej niechęci do własnych genitaliów oraz doświadczeń męskiego dojrzewania zostaje skomentowana:
[Jej] życzenie aby zostać [pozbawioną] swojej męskości wydawało się być powiązane z [jej] chęcią zdystansowania się od swojego ojca, [którą winiła] za rozpad swojej rodziny (str.179).
Uwaga tłumacza:
W celu zachowania godności opisywanych osób transpłciowych w tłumaczeniach zastąpiliśmy upłciowione wyrazy formami zgodnymi z rodzajem używanym przez daną osobę. Zastąpione wyrazy są oznaczone nawiasem kwadratowym.
Wielokrotnie w czasie terapii „David” wyjaśnia terapeucie, że nie ma wątpliwości co do swojej tranzycji, ale boi się o reakcje swojej rodziny. Za każdym razem terapeuta interpretuje to jako formę projekcji jej własnych wątpliwości co do tranzycji na członków swojej rodziny:
Terapeuta: Twoje obawy co do wątpliwości Twojego rodzeństwa reprezentują część Ciebie, która wie że powinieneś dokładniej przemyśleć coś w swoich planach.
David: (W odpowiedzi na ten komentarz potrząsa głową w sposób wskazujący że się nie zgadza, po czym śmiecha się w szyderczy sposób) (str. 184-185).
Z przytoczonych fragmentów wypowiedzi wyraźnie wynika, że „David” nie zgadza się na interpretację terapeuty. Autorom książki w ogóle to nie przeszkadza. W części poświęconej własnej interpretacji przypadku powtarzają sugestie psychologa w ogóle nie zauważając sprzeciwu „David”:
W przypadku klinicznym [David], to rodzeństwo zawiera odpryski wątpliwości, które zagrażałyby przekonaniu że tranzycja jest jedynym rozwiązaniem [jej] trudności. Dla jasności, są to uzasadnione wątpliwości które [przerzuciła] na swoje rodzeństwo i „lęka się” ich powrotu, jeśliby wyrazili je bezpośrednio do [niej], ponieważ to skonfrontowałoby [ją] z wątpliwościami i konfliktami których próbuje się pozbyć (str.186).
Konflikty z matką dotyczące zaniedbywania „David” w dzieciństwie oraz jej niezgody na tranzycję córki zostają zinterpretowane przez autorów w następujący sposób:
Idea tranzycji u [David] wydawała się być powiązana z chęcią ukarania rodziców za ich wady. [Pozbawiłaby] swojej matki wnuków, których ta chciała, a swojego ojca [pozbawiłaby] syna. W tej fantazji, [powróciłaby] do bycia pozbawionym seksualności młodym partnerem swojej matki, zanim jego przyrodzona siostra się urodziła. David może wyobrażać sobie tranzycję jako rozwiązanie problemu swoich lęków co do przyszłego życia, które nieoderwanie wiąże się z ideałami i bólem spowodowanym przez niedorównywanie tym ideałom (str. 186).
Taka interpretacja jest w pełni oderwana zarówno od opisu sytuacji „David” oraz rzeczywistości tranzycji – nie mamy pojęcia jak tranzycja do kobiecej roli płciowej miałaby wrócić David do bycia pozbawionym seksualności dzieckiem, czy poprawić relację z niewyrażającą zgody na tranzycję matką. „Eksploracja” w wyobrażeniu Evansów nie jest eksploracją, a raczej jej odbiciem w krzywym zwierciadle. Ani terapeuta, ani autorzy nie wykazują się jakąkolwiek ciekawością odnośnie doświadczeń i historii „David”, wszystkie jej opowieści rodzinne i dotychczasowe zmagania służą do tworzenia kolejnych, coraz bardziej karkołomnych interpretacji jej działań i motywów. Nie ma tutaj żadnej przestrzeni na zwykłą transpłciowość – cispłciowi terapeuci przyznają samym sobie omnipotencję w rozumieniu rzekomo ukrytych motywów działań „David”, wyłącznie w oparciu o trzy sesje terapeutyczne omówione w książce. Pacjent traktowany terapią „eksploracyjną” Evansów nie eksploruje niczego w bezpiecznym środowisku, a raczej musi nieprzerwanie się bronić przed kolejnymi atakami terapeuty chcącego dopasować jego własne doświadczenia do swoich wyobrażeń.
Każde z przedstawionych w książce studiów przypadku osoby przed tranzycją wygląda podobnie. Autorzy wykorzystują każdą, nawet najbardziej niewinną wypowiedź ze strony pacjentów i pacjentek, jako dowód poważnych problemów psychicznych.
Inny godny uwagi przypadek omawiany przez Evansów to „Chris”, 16-letnia trans dziewczyna odczuwająca dysforię płciową od wczesnego dzieciństwa, z wspierającą matką i negatywnie nastawionym do tranzycji ojcem. Z zamieszczonych opisów wynika, że jest ona dosyć typową transpłciową nastolatką, bez żadnych współistniejących problemów psychicznych. Pomimo raczej jednoznacznego sposobu, w jaki pacjentka się prezentuje, terapeuta od pierwszej sesji stara się podważyć jej tożsamość i przekonać ją do porzucenia swojej transpłciowości:
Terapeuta: Zauważyłem, że wyglądałeś na stroskanego gdy powiedziałeś, że liceum jest dla Ciebie trudne, ale Twój nastrój się zmienił gdy zacząłeś mówić o swoich nowych przyjaciołach.
Chris: Akceptują mnie – czuję się bardziej komfortowo i przyjemnie z nimi – w odróżnieniu od innych osób w szkole. Pomagają mi być sobą i akceptują mnie jako osobę trans, więc życie jest lepsze.
Terapeuta: Wydaje się, że jesteś zdania, że życie jako mężczyzna byłoby rozczarowujące.
Chris: Nie umiem sobie wyobrazić siebie jako mężczyzny, ale umiem wyobrazić siebie jako kobietę, jest w tym coś pasującego.
Terapeuta: Myślę że może próbujesz pozbyć się tych niekomfortowych uczuć poprzez wyobrażanie siebie jako dziewczyny zamiast chłopaka, Chrisa, który ma problemy z lubieniem siebie.
Chris: Znacznie wygodniej jest mi być dziewczyną (str. 162).
W części poświęconej interpretacji autorzy w żaden sposób nie wypowiadają się negatywnie o wyżej przedstawionym zachowaniu. W czasie drugiej sesji terapeutycznej „Chris” nadal nie robi nic szczególnego. Dzieli się z terapeutą swoimi lękami co do możliwości osiągnięcia passingu jako kobieta, w pewnym momencie pyta się czy może założyć biżuterię, co znacząco poprawia jej nastrój i dodaje jej swobody:
Pod wieloma względami [jej] „transpłciowy ideał” wydaje się być sposobem na przejęcie tożsamości [ej] matki, aby zatriumfować nad odczuciami zależności od niej. [Jej] maniakalne wyjście z sytuacji sprawia, że czuje się [podekscytowana] i [zwycięska], podczas gdy przerzuca swoje lęki, wątpliwości i konflikty na terapeutę i rodziców. Ten potężny mechanizm obronny wydaje się być reprezentowany przez ideę magicznego eliksiru (hormonów), które pozwoliłyby [jej] wygrać z lękami separacyjnymi i zmartwieniami, że nie będzie w stanie dorównać swojemu ojcu. (str. 167).
*Choć Chris jest uzależniony od „przebieranek”, jest też [świadoma], że jest to jedynie iluzoryczne rozwiązanie, co widać po tym, że martwi się że nie będzie mieć kobiecego passingu. I choć trudno [jej] się oprzeć ekscytującej, uwodzącej naturze [jej] rozseksualizowanego mechanizmu obronnego, inna część jego umysłu liczy na to, że znajdzie kogoś, kto pozwoli [jej] zrozumieć uzależniający efekt maniakalnego rozwiązania, które [nią] zawładnęło *(str. 169).
W świecie interpretacji Evansów nie ma czegoś takiego jak „euforia płciowa”, jak „trans radość” lub satysfakcja z wyglądu i ekspresji płciowej. Każde pozytywne uczucie tego typu musi zostać wykrzywione na skrajnie patologizujace sposoby – nawet jeśli osoba trans nie ma problemów, to Evansowie są zdeterminowani, by je jej wymyślić.
W niektórych przypadkach tego rodzaju latami trwają ataki ze strony terapeuty na każde pozytywne stwierdzenie, które osoba pacjencka formułuje na temat swojej tranzycji. Wbrew zadeklarowanej na początku neutralności, autorzy zachowują się znacząco bardziej podejrzliwie wobec transpłciowości niż cispłciowości. Znamienny jest tutaj szczególnie przypadek „Jane”, 15-letniej osoby pierwotnie określającej się jako trans mężczyzna. Po 2 latach terapii, w czasie której terapeuta wielokrotnie podważał jej dążenie do tranzycji i starał się wiązać je z problemami rodzinnymi, „Jane” przestała się tak określać i zaczęła używać identyfikacji lesbijki. Ta zmiana w tożsamości jest przez autorów od razu zaakceptowana jako terapeutyczny sukces i rozwiązanie problemu – żaden okres eksploracji ani próba powiązania nowej tożsamości z problemami psychicznymi już nie następują.
Marcus i Susan Evansowie podają w swojej książce znaczną liczbę różnorodnych mechanizmów mających leżeć u podłoża dysforii płciowej i/lub transpłciowej tożsamości:
Według deklaracji autorów publikacja przeznaczona jest dla specjalistów pracujących z osobami transpłciowymi (str. 36). Pomimo tego nie spełnia ona minimalnych standardów naukowych prac specjalistycznych – żadne z powyższych twierdzeń nie jest w żaden sposób uźródłowione przez autorów. Kilkudziesięciostronicowy rozdział Psychoanalityczne rozumienie dysforii płciowej nie posiada ani jednego źródła dotyczącego stricte transpłciowych pacjentów, znaczną jego część stanowią prace teoretyków psychoanalizy sprzed kilkudziesięciu lat oraz pojedyncza ankieta przeprowadzona wśród rodziców osób transpłciowych. Co więcej, wiele z przedstawionych wyżej przyczyn jest sprzecznych z innymi badaniami:
Być może powyższe twierdzenia wynikają z klinicznego doświadczenia autorów, jednak jak pokazaliśmy w poprzedniej części, potrafią oni interpretować zachowania i słowa transpłciowych pacjentów w sposób skrajnie oderwany od rzeczywistej prezentacji. Przedstawianie bardzo dużej liczby hipotez o czysto spekulatywnym i często wzajemnie sprzecznym charakterze nie tworzy żadnej spójnej teorii dysforii płciowej i przypomina bardziej próbę dostarczenia terapeutom jak największej liczby patologizujących wytłumaczeń transpłciowości, które będa mogli potem dopasowywać do swoich pacjentów.
Większość prezentowanych tez dotyczących źródeł dysforii w znacznej części opiera się na psychoanalizie, odwołując się do prac Freuda oraz brytyjskich psychoanalityków, a także do konceptów takich jak „kompleks Edypa” (str. 278). Krytyka psychoanalizy nie jest tu naszym celem, ale musimy odnotować skrajność podwójnych standardów autorów, którzy wielokrotnie krytykują dane dotyczące korzyści wynikających z tranzycji za niedostateczne kierowanie się zasadami medycyny opartej na dowodach naukowych (str. 49, 284), jednocześnie opierając cały swój model o teorię o wątpliwym statusie naukowym[^71].
Autorzy w swojej książce wielokrotnie przedstawiają szeroko krytykowane hipotezy jako ustalone teorie, kilkukrotnie fałszywie podsumowują wyniki badań, na które się powołują, stawiają bardzo śmiałe twierdzenia idące przeciwko zebranym dotąd danym klinicznym bez odniesienia do żadnych źródeł oraz wykazują się daleko idącym brakiem zrozumienia dotychczasowej literatury naukowej w zakresie transpłciowości. Nawet pomijając przedstawiane w innych sekcjach względy etyczne, sama warstwa merytoryczna książki jest na tak niskim poziomie, że trudno traktować ją jako uprawniony głos w debacie naukowej.
Hipoteza dysforii płciowej o nagłym początku (ang. Rapid Onset of Gender Dysphoria, ROGD) to przekonanie, według którego znaczny wzrost odsetka nastolatków określających się jako transpłciowe wynika z mody i presji rówieśniczej, co ma powodować powstanie nowej populacji transpłciowych nastolatków, znacząco odmiennych od wcześniej spotykanych. Hipoteza opiera się na pojedynczym badaniu Lisy Littman z 2018 r.[^72], szeroko krytykowanym ze względów metodologicznych[73][74] – autorka sformułowała swoją hipotezę wyłącznie w oparciu o wywiady z rodzicami zwerbowanymi za pośrednictwem stron zrzeszających rodziców sprzeciwiających się tranzycji swoich dzieci. Późniejsze badania w obszarze nowej kohorty wiekowej transpłciowych nastolatków negatywnie zweryfikowały hipotezę Littman – nowe pokolenia trans nastolatków nie różnią się pod względem demograficznym od poprzednich[^75], a w obecnej populacji klinicznej nie wykryto przewidywanych przez Littman różnic między nastolatkami, którzy odkryli swoją tożsamość niedawno, a tymi, którzy zrobili to na wczesnym etapie życia[^76]. W łączonym stanowisku CAAPS, koalicji kilkudziesięciu organizacji psychiatrów i psychologów (w tym American Psychology Association oraz American Psychiatry Association) stwierdzono:
CAAPS popiera wyeliminowanie ROGD i podobnych konceptów z aparatu klinicznego i diagnostycznego z uwagi na brak empirycznego poparcia na ich istnienie i prawdopodobieństwo spowodowania przez nie krzywd i obciążeń zdrowia psychicznego[^77].
Choć stanowisko wydano w sierpniu 2021 r., kilka miesięcy po wydaniu książki, artykuły krytykujące badanie Littman były publikowane dużo wcześniej.
Pomimo tego w książce Evansów koncept dysforii płciowej o nagłym początku jest przedstawiony bezkrytycznie, bez pojedynczego wspomnienia o szerokiej krytyce jego zasadności (str. 57). Autorzy przedstawiają „zaraźliwość społeczną” (ang. social contagion) (str. 50) jako jedną z możliwych przyczyn dysforii płciowej, a „kohortę nastolatków z ROGD” opisują jako materialnie istniejącą grupę pacjentów (str. 137).